środa, 31 sierpnia 2016

[19] Łza aut. Lauren Kate


Tytuł: Łza
Tytuł oryginału: Teardrop
Autor: Lauren Kate
Przełożyła Anna Studniarek
Wydawnictwo: Galeria Książki
408 strony
Eureka to nietypowe imię, prawda? Od początku kojarzy się z wodą. Tak ma na imię bohaterka powieści Lauren Kate w książce "Łza".
Eureka nigdy nie zapłakała. Nigdy. Od czasu, gdy matka ostro jej tego zabroniła.
Choć straciła prawie wszystko i nadal traci: jej rodzice się rozwiedli, a potem jej matka została zabita przez falę. Macocha wysyła ją do psychiatrów, wbrew woli Eureki od czasu, kiedy ta usiłowała popełnić samobójstwo. Oddaliła się od ojca. Ludzie się jej boją. Jej życie to istne pasmo żałoby, smutku, nieszczęścia. Do tego matka zostawia jej dziwny spadek, którego dziewczyna nie rozumie. Szali dopełnia najlepszy przyjaciel Eureki, który zaczął się dziwnie zachowywać od czasu wypadku nad wodą. Czy zdoła dotrzymać słowa danego matce i nie płakać, choć świat sypie jej się spod nóg?

"Łza" opowiada o... właśnie, właściwie to o czym? Teraz już wiem, ale gdy byłam w połowie książki, albo nawet jeszcze dalej, nie potrafiłam tego określić. Serio. Początek jest bardzo zagadkowy. Cały prolog pisany jest z perspektywy cud-chłopca Andera, a pozostałe rozdziały opowiada Eureka, czyli główna bohaterka. I jest bardzo nudno. Na szczęście wcześniej czytałam "Upadłych" od tej autorki i wiem, że początki są zawsze nudne (w "Udręce" nie do przebrnięcia), ale koniec to wynagradza. W sumie, to nie było tak źle jak w "Upadłych", choć (tak jak wspomniałam) w połowie"Łzy" nie byłam do końca przekonana, o co chodzi i o czym czytam. Ale chwała za to, że przynajmniej wciąga od samego początku i chce się wiedzieć, co nastąpi!
okładka oryginalna

 Z pierwszą stroną uderzył mnie ten absurdalnie smutny i depresyjny początek. Miałam ochotę potrząsnąć główną bohaterką, wykrzyczeć jej prosto w twarz, żeby się wzięła w garść i przestała nad sobą użalać, przelewając swój smutek na innych, zatruwając atmosferę dookoła. Uważała się za pępek świata. Nie patrzyła jaki to ma wpływ na innych, że inni też cierpią. Dostrzegała tylko czubek własnego nosa. I chociaż jej zachowanie zostało po części usprawiedliwione na końcu powieści, to nadal wydaje się to sztuczne i bezsensowne.

Na szczęście akcja potem gwałtownie nabiera tempa i nie deje wytchnienia. Zmienia się w rollercoaster emocji. Pewnie teraz trochę przesadziłam, ale co tam!
Wszystko się rozjaśnia, a ciemne chmury nad Eureką jakby blakną. Mogę zagwarantować jedno: na pewno nie oderwiecie się od tej lektury.

A na koniec... wiele jest zbiorników wodnych w tej opowieści i mogę przysiądź, że od tych wszechobecnych płynów latałam do toalety jak mały samolocik. Ale może to wina tego, że wypijałam za dużo wody, herbaty...?

PS
Z żalem zawiadamiam, że coś mi tu śmierdzi trójkątem miłosnym.

2 komentarze:

  1. Ugh... Nuda i trójkąt miłosny... Chyba nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszej części nie jest nachalny. ;) Może jednak spróbujesz?

      Usuń