niedziela, 24 kwietnia 2016

[10] Mój język prywatny aut. Jerzy Bralczyk

Tytuł: Mój język prywatny
Autor: Jerzy Bralczyk
Wydawnictwo: ISKRY
338 stron

TO NIE JEST RECENZJA. 

Mówię poważnie. Sprawdź etykiety. Widzisz? To nie recenzja. Ponieważ jest to blog recenzencki masz prawo znać tego przyczyny. Zapraszam.


TO NIE JEST RECENZJA, bo:

*in primo luogo*  Pan prof. Bralczyk pomimo całego swojego poczucia humoru i dystansu, widocznego w książce, z pewnością by mnie zlinczował za nazywanie tych wypocin recenzją oraz za ilość błędów w tekście (nie recenzji). *in secondo luogo* A wszystko to, dlatego że po prostu muszę komuś powiedzieć o niesamowitościach mniejszych lub większych, znalezionych w książce!

Od razu zaznaczam: uwielbiam język polski i prof. Bralczyka. Nie dajcie się zwieść włoskim wstawkom. (Obym napisała to poprawnie!) Po prostu ten język brzmi tak ładnie!

Okey, koniec dywagacji!

Pana prof. Jerzego Bralczyka nikomu nie trzeba przedstawiać. Nie od dziś wiadomo, że po mistrzowsku potrafi bawić się słowem pisanym, jak zarówno mówionym. Choć... Może od dziś? Może komuś mogło się wydawać, że językoznawcy to zgorzkniali stulatkowie, do znudzenia wykładający gramatykę, tudzież ortografię – zmorę Polaków. Co prawda zawodowe memy z prof. Miodkiem mogą poważnie zachwiać ten stereotyp. I bardzo dobrze. Felietony, teksty zamieszczone w książce są zabawne i inteligentne. Dzięki nim nie raz się uśmiechnęłam. 

Chciałabym – a więc i to robię – podziękować prof. Bralczykowi za to co robi. Chyba każdy miewa momenty niepewności językowej albo po prostu nie ma zielonego pojęcia jak coś poprawnie zapisać. Dlatego istnienie takich "słowników", gdzie zasady są pokazane w praktyce, bądź nierzadko wykładane łopatologicznie, jest wręcz niezbędne. A przynajmniej mi takie się wydaje.

Bardzo przyjemnie się czyta. I bardzo przyjemnie się ogląda. I co najważniejsze: bardzo przyjemnie zdobywa się wiedzę o własnym języku. Wszystkie felietony są posegregowane w sposób alfabetyczny, wiec jak tylko kogoś najdzie potrzeba, to z łatwością wróci do interesującego go wyrazu.

Jest wiele rzeczy, które mogłabym powiedzieć o "Prywatnym Słowniku". Nawet więcej, niż już powiedziałam. A właściwie napisałam. Tylko, po co tak mam stukać w klawiaturę różne ciepłe słowa (zapewniam, że takie są!) skoro wystarczy wziąć tę książkę do ręki i po prostu ją przeczytać. Nikomu nie zaszkodzi trochę więcej wiedzy o języku, podanej przez osobę najbardziej godną zaufania w tej sprawie, czyli językoznawcę. Jak dla mnie, to obowiązkowa pozycja na półce. 

Na dokładkę: zawodowy mem z prof. Miodkiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz